Samochody hybrydowe nie odniosły
spektakularnego sukcesu w czasach kiedy były nowością, Prius
pierwszej generacji pozostał ciekawostką po części dlatego, że
jego cena nie odzwierciedlała realnej wartości użytkowej, a po
części dlatego, że nie był praktyczny. Ceny paliw nie były wtedy
jeszcze na tyle wysokie, żeby ludzie decydowali się na kupno
powolnego i mało praktycznego samochodu za sporą cenę, tylko po
to, żeby zaoszczędzić półtora litra na sto kilometrów. Chętnymi
do zakupu były tylko osoby zapatrzone ślepo w ochronę środowiska,
ale one nie miały zwykle dość pieniędzy, by kupić Priusa.
Sytuacja zmieniła się z nadejściem drugiej generacji hybrydowego
modelu Toyoty. Wypuszczono go w czasie, gdy każda amerykańska
gwiazdka chciała być przyjazna dla środowiska i lansować się na
obrońcę przyrody. Do tego futurystyczny wygląd Priusa sprawił, że
motoryzacja hybrydowa
zmieniła swoje oblicze na dobre.
Prius zawojował bogate rynki,
gdzie klientów stać na zakup nowego samochodu i przy wyborze biorą
oni pod uwagę nie głównie cenę, ale też sprawy takie jak moda. W
końcu w ostatnich latach samochód przekształcił się z narzędzia
pracy w modny dodatek, a bogate blondynki w Stanach Zjednoczonych
kupują hybrydy nie po to by zaoszczędzić na paliwie, ale z pobudek
ideologicznych (ochrona środowiska) i modowych, jakkolwiek
nieracjonalnie by to nie brzmiało. Może, gdyby producent oferował
szerszą gamę modeli hybrydowych, a nie tylko miejski, mały
samochodzik dla gwiazdek Hollywood, technologia odniosłaby większy
sukces, w końcu Honda całkiem nieźle zarabia na pseudo-sportowym
modelu CR-Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz